ponad miesiąc minął już od mojego ostatniego wpisu; ot... zrobiłam sobie urlop od większego pisania i czytania co wcale nie znaczy, że zapomniałam o swoim czy Waszych blogach...
przemęczenie dało znać... za dużo pracy zarobkowej... za dużo rzeczy do ogarnięcia i wyszło jak wyszło...
lato u mnie gorące ostatnio z lekka deszczowe na szczęście niezbyt mocno burzowe. Przeszło parę nawałnic jednak w porównaniu z innymi regionami jest dobrze ! nie zalało mnie, gradu też ( odpukać ) nie doświadczyłam...
W wolnych chwilach poczyniłam trochę karteczek
mamy już koniec lipca... gorący sezon na robienie przetworów... co też i czynię
w tym roku wzięłam się za zrobienie różnorakich octów... kisi się ocet jabłkowy, gruszkowy, śliwkowy, jeżynowy... z czasem zrobię winny i balsamiczny - czekam na dojrzałe owoce winogrona ...
owoce z moich drzewek są iście ekologiczne... nigdy ich niczym nie spryskuję co ma zbawienny wpływ na ocet bo owoców nie myję
ten rok < jak wcześniej pisałam > obfity w owoce, których mam zatrzęsienie... przerabiam, rozdaję i cieszę się bo wiem, że drzewka są już na tyle dorosłe, że powinny każdego roku obfitować w konkretne zbiory
na Węgierce wisiało ( jeszcze trochę zostało do oberwania ) nie skłamię jak napiszę ok. 30 kg owoców... pod ciężarem owoców gałęzie wisiały do ziemi... niestety... po ostatniej nawałnicy jaka przeszła spełniły się moje złe prognozy... 4 gałązki połamały się...ale to nic... po zbiorach przytnę ją i będzie ok.
poniżej Porzeczko-Agrest - każdego roku robię z niego galaretkę
jabłka lecą na suszenie, ocet i pulpę w słoje
nie zapominam też o owocowych ciastach... od czasu do czasu upiekę jakiegoś blina
i trochę kwiaciorków bo też jest na czym oko zawiesić
Gratuluję kto doszedł do końca
pa