30/X/2009 roku podjęliśmy męską, rodzinną decyzję; naszym wybrańcem został kociak z ogłoszenia lokalnej gazety - malutki wręcz maćpeńki, z zaropiałym oczkiem.
Tak wyglądało maleństwo - mniejszy od maskotki ...( fota robiona specjalnie komórką by nie oślepić kociaka )
Po pewnym czasie okazało się, że jest to kocurek; na imię dostał Nero.
Sunia - Tibia - z bólem serca ...jednak zaakceptowała maleństwo i odwrotnie...
....taki byłem ....
Tibia i Nero
W ubiegłym roku nastąpiła ' powtórka z rozrywki ' i...mąż uraczył mnie następną , kocią pociechą ( kocurkiem ) Brunem - można powiedzieć - uratował go przed uśpieniem...To jest Bruno - był naprawdę śmieszny i...tak mu zostało do dzisiaj
Bruno i Tibia
Nasze czworonogi zawładnęły całkowicie całym domem jak i naszymi serduchami. Bez nich byłoby pusto i smutno.
Tak, tak, wiem...miałam okazję obserwować Twoje zwierzątka, początkowo wirtualnie, a niedawno w realu. Są cudowne!!! Szczególnie Tibia ujęła mnie za serce swoim "matkowaniem" kociakom... zresztą Ty też hehe:)
OdpowiedzUsuńJoanno, jakie śliczne zwierzęta! Co tam śliczne; szczęśliwe zwierzaki! Jak dobrze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wasz dom
Słodką rodzinkę sobie sprawiłaś :)Widać, że dobrze im z Wami.
OdpowiedzUsuń